Jeden z pracowników, który chce pozostać anonimowy, opowiada: "Starałem się wyjaśnić menedżerowi, że wielu klientów, którzy nie mówią w języku angielskim specjalnie przychodzi do naszego sklepu, ponieważ wiedzą, że zostaną obsłużeni w j. polskim. Na co menedżer rozdrażnionym tonem nakazał mi wypełniać jego polecenia. Prawie od 10 lat mieszkam w Szkocji i do tego momentu nie doświadczałem żadnej dyskryminacji".
Powyższa kwestia wywołała wzburzenie wśród polskich mieszkańców miasta, których liczba jest tak wysoka, że całkiem niedawno zorganizowali festiwal kultury polskiej.
Kierownictwo sklepu upiera się, że wymóg rozmawiania po angielsku realizowany jest zgodnie polityką firmy zmierzającą do osiągnięcia wysokiej jakości obsługi.
Jednakże nabywcy absolutnie się z tym nie zgadzają. Jeden z polskich kupujących stwierdził: "Myślę, że jest to jedna z najgłupszych idei, o jakich słyszałem w całym moim życiu. Nie mogę wyobrazić sobie odwrotnej sytuacji, kiedy to brytyjskiemu pracownikowi zabrania się rozmawiania z brytyjskim klientem po angielsku gdziekolwiek w Europie".